Leontinoj Leontinoj
169
BLOG

Koniec Unii jaką znamy

Leontinoj Leontinoj Polityka Obserwuj notkę 5

 

          Obserwując reakcje w sieci, nietrudno było zauważyć jak wielu prawych i porządnych ludzi uśmiechało się do decyzji Brytyjczyków, która do krwi utarła nosa biurokratycznej arogancji i bucie. Jest to naiwność porównywalna jedynie z satysfakcją po odzyskaniu Zaolzia w 1938. Beneficjentem wyjścia Brytyjczyków jest Rosja, a koszty płacić będą Brytyjczycy i najsłabsi gracze na kontynencie. Patrząc na chłodno nie ma się z czego cieszyć. Nie ma po trzykroć.

               Po pierwsze Wielka Brytania ze swoją wrodzoną niechęcią dla dominacji brukselsko-niemieckiej była naturalnym koalicjantem wszystkich sił pronarodowych, euro realistycznych i konserwatywnych. Ojczyzna Jasia Fasoli z wartym ponad 2 miliardy euro PKB stanowi siłę większą niż cała Europa Środkowa. Wraz z jej odejściem od unijnego stołu, dominacja sterowanej przez Berlin biurokracji brukselskiej będzie więc jeszcze większa, a nadzieje na jej marginalizację spadną do szans Islandczyków na wygranie Euro. Wbrew bezrefleksyjnej radości z Brexitu tych, którzy podobiznę Schultza przyklejają do tarczy na lotki,  wyjście Brytanii z Unii najwięcej trudności sprawi zwolennikom Europy Ojczyzn. W nowym układzie sił, odpowiedzią na toczący Unię kryzys instytucjonalny całkiem realnie może okazać się pogłębienie integracji, dla którego alternatywą będzie klasyczne „Jak się nie podoba, to wypier…”. I o ile Szwedzi czy Duńczycy mogą skwapliwie skorzystać z tej propozycji, o tyle my nie za bardzo mamy dokąd wychodzić. Rezygnując z integracji wpadniemy wprost w strefę wpływów z której wyszliśmy ćwierć wieku temu, decydując się na pozostanie, godzić będziemy się musieli każdą biurokratyczną głupotę. O tym że nie są to pomysły z sufitu przekonują pierwsze komentarze unijnych elit oraz dzisiejsze spotkanie ministrów założycielskiej szóstki.

               Po wtóre, nie jest też sprawą przesądzoną, że do nowego rozdania zostaniemy w ogóle zaproszeni. Brytyjskie „nie” dla Unii zrodzić może nieciekawą z naszego punktu widzenia reakcję łańcuchową. Pierwsze i najbardziej prawdopodobne wydaje się powtórne referendum niepodległościowe w Szkocji i początek końca Wielkiej Brytanii jako państwa. To pociągnie za sobą aktywizację separatystów w Katalonii, a może nawet północnych Włoszech. Równoległe powodzenie antyunijnych ruchów we Francji, Danii i Szwecji sprawi, że układ sił w Europie zostanie postawiony na głowie. Wspólnotę, jeśli w ogóle, będzie trzeba budować na nowo. Po raz kolejny jest wielu patriotów, którzy uśmiechają do tego scenariusza, jako szansy na lepszą wspólnotę niż mamy obecnie. Nie można jednak zapominać, że słabość Europy zarządzana będzie przez Berlin, a skutkiem bezpośrednim będzie poszerzanie strefy wpływów przez Moskwę. Tak więc przy kiepskich wiatrach w nowym układzie sił możemy znaleźć się dosłownie w innym świecie.

               Po trzecie, poza sferą polityczną, wyjście Brytanii przełoży się wprost na nasze kieszenie. Bez składki Londynu do unijnej kasy, planowane na najbliższe lata fundusze unijne dla Polski stopnieją nawet o 16%.Obsuwa jak zwykle w pierwszej kolejności odbije się na projektach rozwojowych i infrastrukturze. Jeśli więc w Twojej okolicy planowano uruchomienie nowych połączeń kolejowych lub budowę drogi, wiedz że najprawdopodobniej zabraknie na nie pieniędzy. Oczywistym skutkiem będzie również pogorszenie pozycji naszych rodaków pracujących nad Tamizą. Dostęp do rynku brytyjskiego, który wchłonął już blisko milion polskiej siły roboczej zostanie co najmniej przymknięty. Pojawiają się szacunki, wedle których z Wysp wyjedzie około 200 tysięcy Polaków, którzy pracują tam mniej niż pięć lat. Z punktu widzenia polskiej gospodarki która zaczyna napotykać braki na rynku pracy to wiadomość dobra, dla samych zainteresowanych znacznie mniej. Ponadto kwota 4 miliardów euro przesyłanych corocznie przez emigrację do krajowych budżetów domowych z pewnością stopnieje. I odczujemy to wszyscy.     

               Żeby nie kończyć czarnowidztwem, wyjście Wielkiej Brytanii stwarza również pewne szanse. Zakładając utrzymanie projektu wspólnotowego, z centrum finansowego w Londynie odpłynie na kontynent znaczna część transferów pieniężnych. Wychodzący z Londyńskiego City kapitał może więc zakotwiczyć bliżej naszych granic (Frankfurt), a okruchy z zysów transferu unijnej kasy spaść mogą również na warszawskie parkiety. Przedsiębiorstwa lokujące  dotychczas w Brytanii swoje siedziby mogą w jakimś procencie przenieść się nad Wisłę, co wzmocni nas gospodarczo i politycznie. Równolegle z transferem kapitału mogą rozpocząć powroty pozbawionych pracy na Wyspach Polaków, dzięki czemu potencjał naszej gospodarki wzrośnie, a perspektywa katastrofy demograficznej zmaleje. Szanse więc są, ale nie łatwo będzie je wygrać na naszą korzyść. Zrekompensowanie strat wymagać będzie więc wzorowej gry rządzących w nowym europejskim rozdaniu, w którym dostaliśmy słabe karty.

Leontinoj
O mnie Leontinoj

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka